„Kiedy życie się rozpada… co zostaje?”
Są w życiu takie momenty, kiedy wszystko, co znaliśmy, nagle przestaje istnieć. Plany pękają jak szkło. Relacje, które miały być na zawsze, znikają szybciej, niż jesteśmy w stanie to zrozumieć. Dom, bezpieczeństwo, codzienność - wszystko rozpada się na kawałki. I człowiek stoi pośrodku tego bałaganu, z pustymi rękami, z sercem w rozsypce, i nie wie nawet, od czego zacząć. Kiedyś myślałam, że takie momenty są końcem. Dziś wiem, że to początek. Tylko trzeba go przeżyć całą sobą - bez udawania, bez dorabiania teorii, że „tak miało być”.
Rozpad nie jest lekcją, nie jest nagrodą ani karą. Jest faktem i dopiero kiedy przestaniemy z nim walczyć, zaczyna się coś nowego.
Bo najdziwniejsze jest to, że kiedy życie się rozpada, zostaje to, co prawdziwe. To, co nie było oparte na cudzych oczekiwaniach. To, co nie było zbudowane ze strachu. To, czego nie zabierze żadna zdrada, żaden kryzys, żadne „od teraz już nie”.
Zostaje siła, o której nie miałyśmy pojęcia. Zostaje spokój, który przychodzi dopiero wtedy, gdy przestajemy gonić za tym, co nas rani. Zostaje godność. Zostają ludzie, którzy pojawiają się nie dlatego, że muszą - ale dlatego, że chcą. Zostaje wiara, choć często drży. I zostajesz Ty - inna niż kiedyś, ale prawdziwsza niż kiedykolwiek.
Odbudowywanie siebie nie polega na wracaniu do dawnej wersji życia. To niemożliwe. I dobrze. Bo ta dawna wersja często nie była dobra dla naszego serca.
A potem, któregoś dnia, patrzymy na swoje życie i widzimy, że choć wygląda inaczej, to… oddycha. Jest nasze. Jest prawdziwe. I wcale nie musiało być idealne, żeby mogło być dobre.
Bo kiedy życie się rozpada, zostaje nadzieja. Cicha. Uparta. Silniejsza, niż się spodziewałyśmy.

Komentarze
Prześlij komentarz
Pozostaw po sobie ślad :) Będę wdzięczna :)