Osaczony — Simon Kernick czyli jak człowiek chciał tylko spokojny wieczór, a trafił w sam środek chaosu
Są takie książki, które otwierasz „na chwilę”, a zamykasz dopiero wtedy, gdy oczy pieką, herbata dawno wystygła, a Ty wiesz już, że jutrzejszy poranek będzie ciężki. „Osaczony” Simona Kernicka jest dokładnie takim tytułem. Thriller, który nie pyta, czy masz czas. On zakłada, że i tak go oddasz. Już od pierwszych stron czułam, że coś tu nie gra. Że bohater wpadł w tarapaty, których nawet Google Maps by nie pokazało. I że ja, chociaż siedzę na kanapie i nikt mnie nie goni, też zaczynam się czuć, jakbym była jednym z tych ludzi, którzy nagle dostają telefon, a po drugiej stronie ktoś mówi: „Nie rozłączaj się”.
Kernick ma talent do tego, by człowieka osaczyć nie tylko fabułą, ale i myślami. Bo kiedy bohater biega, ukrywa się i próbuje zrozumieć, kto i dlaczego tak bardzo chce go dorwać, czytelnik zaczyna zadawać sobie te wszystkie niepokojące pytania: komu można zaufać? jak dobrze znamy ludzi obok nas? co zrobiłabym ja, gdybym nagle musiała uciekać?
Przyznam, że parę razy złapałam się na tym, że nasłuchuję dźwięków w mieszkaniu. A to tylko książka. Tylko - a może aż?
Tempo w „Osaczonym” nie spada nawet na chwilę. Kernick nie daje czytelnikowi oddechu, a gdy już na moment zwalnia, to tylko po to, żeby za chwilę przywalić twistem, który człowiek czyta trzy razy, żeby upewnić się, czy na pewno widzi dobrze. To ten typ thrillera, gdzie bohater nie jest superbohaterem. Jest zwykłym człowiekiem. Przerażonym, zmęczonym, zdezorientowanym. I właśnie dlatego tak łatwo wejść w jego skórę. Kernick pokazuje, że czasem najgorsze decyzje podejmuje się nie dlatego, że się chce, ale dlatego, że już nie ma dobrych wyborów.
A ja? Ja lubię takie historie. Lubię ten dreszcz, to poczucie niepokoju, te kilka sekund po zamknięciu książki, kiedy siedzę w ciszy i myślę: „No pięknie, kobieto. Chciałaś tylko odpocząć, a zafundowałaś sobie skok adrenaliny”. I wiecie co? Wcale nie żałuję.
Jeśli szukacie thrillera, który Was wciągnie, potrząśnie i nie wypuści aż do końca - „Osaczony” to dobry wybór. Choć ostrzegam: spokojny wieczór to to nie będzie.

Komentarze
Prześlij komentarz
Pozostaw po sobie ślad :) Będę wdzięczna :)