Kłamstwa mojej żony — Dorota Galica Gdy w związku coś zaczyna skrzypieć… a człowiek udaje, że to tylko podłoga

Pierwsze strony czytałam z poczuciem, że wszystko tu jest… normalne. Dom, relacja, codzienność, te małe niedopowiedzenia, które łatwo zignorować. Ale gdzieś między zdaniami zaczyna się pojawiać to charakterystyczne napięcie - takie, które czujesz w brzuchu, zanim jeszcze ktoś głośno powie, że coś jest nie tak. W „Kłamstwach mojej żony” najciekawsze jest właśnie to narastające poczucie niepewności. Ten moment, kiedy zaczynasz patrzeć na bohaterów i myśleć: „Uważaj. Tu się coś nie zgadza.” 

Galica świetnie oddaje dynamikę związku, który powoli się rozsypuje. Nie przez wielki wybuch, ale przez drobiazgi. Jedno spojrzenie w telefon za długo. Jedna wymijająca odpowiedź. Jedno zbyt szybkie „nie pamiętam”. Tak właśnie rodzi się pęknięcie, które później trudno zatrzymać.

To, co naprawdę trzyma w tej historii, to emocje. Surowe, prawdziwe, czasem niewygodne. Autorka nie robi z bohaterów papierowych figurek - oni się miotają, próbują, kłamią, bronią się, ranią siebie nawzajem i siebie samych. A my siedzimy obok i czujemy, jak wszystko zaczyna się sypać.

Im bliżej finału, tym mocniej widać, że tytuł nie jest tylko efektowny - jest trafny. Kłamstwa tu mają różne odcienie. Duże, małe, powiedziane „dla świętego spokoju” i te wypowiedziane z pełną świadomością. I wszystkie zostawiają ślad.

Po skończeniu tej książki miałam wrażenie, że przeszłam z bohaterem jakąś emocjonalną drogę. Że musiał zmierzyć się nie tylko z sekretem żony, ale też z własną bezradnością wobec tego, co dzieje się za drzwiami domu. I w tym tkwi siła tej powieści - w pytaniu, które zostaje długo po odłożeniu książki na półkę: czy naprawdę da się znać drugiego człowieka do końca?

„Kłamstwa mojej żony” to historia, która nie krzyczy dramatem, ale mocno działa tam, gdzie czytelnika najbardziej boli, w tym cichym miejscu, gdzie gromadzimy własne lęki i niewypowiedziane myśli.

Czy polecam? Tak. Ale przygotuj się na to, że ta książka dotyka spraw, o których często wolimy milczeć.

Komentarze