Ostatnia marionetka - Andreas Ek o tym, jak łatwo stać się czyjąś zabawką

Są thrillery, które wciągają powoli. Są takie, które trzymają tempo od pierwszej sceny. A potem są książki Andresa Eka - czyli takie, które od razu zakładają czytelnikowi pętlę napięcia na szyję i delikatnie zaciągają sznureczek przy każdym kolejnym rozdziale.

„Ostatnia marionetka” to historia mroczna, duszna, i dość niepokojąca, bo dotyka tego, czego najbardziej nie lubimy: świadomości, że ktoś może manipulować człowiekiem jak zabawką. Że może pociągnąć za właściwy sznurek i nagle nasze decyzje, lęki, a nawet reakcje przestają być takie własne, jak nam się wydawało.

Czytając tę książkę, miałam wrażenie, że Ek doskonale rozumie ludzką psychikę. Wie, gdzie postawić cień, gdzie podkręcić atmosferę i gdzie wrzucić czytelnikowi bombę, której ten wcale się nie spodziewa. I robi to bez litości.

Co najbardziej mnie uderzyło?
To, jak zwyczajne postacie nagle wpadają w spiralę decyzji, na które w normalnym życiu nigdy by się nie zdobyły. Jak szybko strach potrafi przejąć kontrolę. Jak cienka jest granica między tym, jacy jesteśmy… a tym, jakimi możemy się stać, gdy ktoś zacznie nami grać. Ek nie daje wytchnienia. Każdy rozdział kończy się tak, że człowiek obiecuje sobie: „Dobrze, jeszcze tylko jedna strona.”

I wszyscy wiemy, jak to się kończy: nagle jest pierwsza w nocy, a Ty patrzysz na książkę z miną osoby, która właśnie zrozumiała, że rano będzie cierpieć. Ale warto. Bo „Ostatnia marionetka” to thriller inteligentny, konsekwentny, pełen napięcia i takich momentów, w których masz ochotę zamknąć książkę… tylko po to, by sekundę później otworzyć ją z powrotem, bo musisz wiedzieć, co dalej.

I jest jeszcze coś. Po lekturze miałam to dziwne uczucie, jakbym sama była jedną z tych tytułowych marionetek, a Ek - autor o anielskiej twarzy i demonicznym wyczuciu suspensu - pociągał za sznurki mojego wieczoru. Jeśli lubicie thrillery, które nie tylko trzymają w napięciu, ale pozwalają zajrzeć głębiej w manipulację, kontrolę i ciemniejsze zakamarki psychiki - to będzie bardzo dobry wybór. Tylko ostrzegam: spokój zostawcie na później.

Komentarze