Obietnica - Agnieszka Peszek o słowach, które zostają z nami na dłużej, niż planowaliśmy

Są obietnice, które składamy z pełnym przekonaniem. I są takie, które wypowiadamy trochę mimochodem - w emocjach, w chwili bliskości, w nadziei, że jakoś to będzie. A potem życie robi swoje, czas mija, a słowa… zostają. Ciche, ale uparte. „Obietnica” Agnieszki Peszek jest właśnie o takich słowach. O tych, które wracają po latach i domagają się uwagi. Nie krzykiem. Raczej tym charakterystycznym uciskiem w środku, kiedy nagle przypominasz sobie coś, co miało być „na zawsze”.

Czytałam tę książkę wolno. Nie dlatego, że była trudna - przeciwnie. Raczej dlatego, że zmuszała do zatrzymań. Do myślenia o przeszłości, o decyzjach, o tym, jak często nie zdajemy sobie sprawy z wagi własnych deklaracji.

Agnieszka Peszek nie prowadzi czytelnika za rękę. Daje przestrzeń. Na domysły, na emocje, na własne wspomnienia. Przeszłość w tej historii nie jest dramatycznym potworem wyskakującym z szafy. Jest raczej jak stary list znaleziony w szufladzie - niby znany, a jednak czytany dziś zupełnie inaczej.

Najmocniej poruszyło mnie to, jak autorka pokazuje konsekwencje. Bez oceniania, bez moralizowania. Po prostu życie. Z jego niedopowiedzeniami, małymi ucieczkami i próbami udawania, że czegoś nigdy nie było.

Po skończeniu „Obietnicy” długo siedziałam w ciszy. Z tą myślą, że każdy z nas nosi w sobie jakieś niewypowiedziane „pamiętam”. I że czasem najtrudniejsze nie jest dotrzymać obietnicy komuś innemu - tylko spojrzeć uczciwie na siebie.

To książka, która nie zostawia fajerwerków. Zostawia pytania. A te, jak wiadomo, lubią wracać w najmniej oczekiwanym momencie.

Jeśli lubicie historie spokojne, psychologiczne, takie, które delikatnie, ale konsekwentnie dotykają wnętrza - „Obietnica” może zostać z Wami na dłużej. Tak jak pewne słowa, których nie da się już cofnąć.

Komentarze