Zadumany wpis na dziś o tym, że czasem świecimy tak jasno, że innych boli wzrok
Zdarzyło mi się ostatnio usłyszeć, że „za bardzo się staram”. No wyobraź sobie. Człowiek robi robotę z serca, chce żeby dzieciaki miały fajny dzień, żeby papiery nie wołały o pomstę do nieba… a tu łup - spojrzenia spod brwi, komentarze typu: „Po co tyle robisz?” i to słynne: „Ty nam poprzeczkę podnosisz”. No więc tak sobie siedziałam ostatnio z herbatą i pomyślałam: czy naprawdę moją winą jest to, że nie umiem pracować byle jak? Jeśli już mam robić, to robię porządnie. Bo inaczej mnie swędzi sumienie. I kark. I wiesz co? Chyba już dorosłam do tego, żeby powiedzieć także całej reszcie świata, jeśli ma ochotę słuchać: To, że pracujesz z serca, nie jest problemem. Problem pojawia się wtedy, gdy zaczynasz udawać, że tego serca nie masz, tylko po to, żeby komuś nie było głupio.
A jeśli jesteś w podobnej sytuacji, to powiem Ci coś z pełną czułością i odrobiną świętego humoru: Świeć dalej. A jak ktoś zasłania oczy, to jego problem, nie Twój. Twoje dobre serce nie jest konkurencją - ono jest świadectwem. I pamiętaj: kiedy robisz to, do czego jesteś powołana, nikt nie ma prawa kazać Ci się zmniejszać.
A na koniec jeszcze jedno, takie moje, z wczorajszego spaceru: „Kto pracuje z serca, ten zawsze wygląda na winnego - ale tylko w oczach tych, którzy dawno serce wyłączyli.” Trzymaj się ciepło. I rób swoje. Bo naprawdę robisz dobrze.

Komentarze
Prześlij komentarz
Pozostaw po sobie ślad :) Będę wdzięczna :)