Od Adwentu do lutego. Mój zimowy rytuał czytelniczy
Adwent już za rogiem, więc zrobiłam to, co każda rozsądna kobieta kochająca święta robi w takich chwilach… Ułożyłam stosik książek większy niż moje szanse na to, że naprawdę przeczytam je wszystkie. Ale nadzieja umiera ostatnia — zwłaszcza w grudniu. Od 30 listopada do 2 lutego oficjalnie wchodzę w sezon świątecznej słodyczy. Takiej literackiej, filmowej i tej z piernika.
Na zdjęciu widać moje tegoroczne „plany czytelnicze”, czyli zestaw historii, w których pada śnieg nawet wtedy, gdy za oknem wieje halny, a bohaterowie zakochują się szybciej, niż ja zdążę zrobić herbatę zimową. I dobrze. Bo ja kocham tę świąteczną magię - nawet jeśli czasem jest lukrowana do granic wytrzymałości.
W grudniu pozwalam sobie na wszystko: na cuda, na przesłodzone zakończenia, na Anioły na śniegu, choinki w śniegu i wszystko, co tylko ze śniegiem chce mieć romans. A przede wszystkim pozwalam sobie na zatrzymanie. Na to, żeby usiąść pod kocem, otulić się ciszą Adwentu i znaleźć trochę światła — w historii, w bohaterach, w sobie.

Komentarze
Prześlij komentarz
Pozostaw po sobie ślad :) Będę wdzięczna :)