Październik – miesiąc zadumy, wdzięczności i małych zachwytów

Październik zawsze niesie ze sobą coś szczególnego. Z jednej strony ciepłe barwy liści, które jeszcze chwilę temu tańczyły na wietrze, z drugiej – coraz dłuższe wieczory, które skłaniają do zatrzymania się i pomyślenia o tym, co ważne. W moim życiu ten czas bywał różny – bywał czasem smutku, ale też początkiem czegoś nowego. Dlatego lubię w październiku przyglądać się codzienności z większą uważnością. To dobry moment na wdzięczność, refleksję i małe radości, które rozgrzewają serce.

Przygotowałam listę tematów na każdy dzień października – takich, które można wykorzystać do zatrzymania się na chwilę, do notatki w pamiętniku, krótkiego wpisu czy po prostu do osobistego przemyślenia.


Tematy na każdy dzień października

  1. O poranku – kawa czy herbata? O rytuałach, które otulają dzień.

  2. Pierwsze chłody – co we mnie budzi jesienne powietrze.

  3. Liść spadający z drzewa – o tym, co w moim życiu musiało odejść.

  4. Jesienne światło – złote promienie słońca i ich znaczenie.

  5. Cisza – jak brzmi, kiedy wieczorem otwieram okno.

  6. Ciepły sweter – ubranie, które daje poczucie bezpieczeństwa.

  7. Spacer wśród liści – o radości z małych kroków.

  8. Jesienny zapach – dym z komina, wilgoć ziemi, wspomnienia z dzieciństwa.

  9. Zupa dyniowa – smak domu i prostoty.

  10. Tęsknota – za kim lub za czym wraca najmocniej w jesieni.

  11. Ogień świecy – o blasku, który koi duszę.

  12. Wdzięczność – lista pięciu rzeczy, które dzisiaj mam.

  13. Książka na chłodny wieczór – co teraz czytam i dlaczego.

  14. Jesienne niebo – pełne chmur, pełne zachwytu.

  15. Początek nowego – nawet w opadaniu liści.

  16. Jesienny porządek – nie tylko w szafie, ale i w sercu.

  17. Ciepłe dłonie drugiego człowieka – o bliskości, która ogrzewa.

  18. Radość dziecka – wspomnienie z mojego dzieciństwa w październiku.

  19. Jesienny deszcz – kiedy ostatni raz pozwoliłam mu zmoczyć twarz.

  20. Samotny spacer – jak dobrze jest czasem iść samemu.

  21. Światło lampy – o miejscach, w których czuję się bezpieczna.

  22. Kasztan w kieszeni – drobne talizmany codzienności.

  23. Uśmiech obcego – spotkania, które zostają w pamięci.

  24. Jesienne kwiaty – ostatni kolor w ogrodzie.

  25. Czas dla siebie – jak go znajduję i dlaczego wciąż jest go za mało.

  26. Dom – co dziś znaczy dla mnie to słowo.

  27. Stare zdjęcie – historia, która do mnie wraca.

  28. Jesienny wiatr – o tym, co porusza moje myśli.

  29. Cisza cmentarza – o pamięci i zadumie.

  30. Wszystkich Świętych – o tych, którzy byli przede mną.

  31. Dzień zaduszny – o nadziei, że nikt nie odchodzi naprawdę.

Tak wygląda mój październik – pełen zatrzymań, powrotów do wspomnień i szukania ciepła w drobiazgach. Każdy dzień niesie w sobie coś, co można zauważyć, jeśli tylko pozwoli się sobie zwolnić. Pisząc tę listę, pomyślałam, że to trochę jak osobisty kalendarz wdzięczności – każdy temat to otwarte drzwi do refleksji. Może znajdziesz w nich coś dla siebie? A może podsuną Ci własne skojarzenia i wspomnienia. Bo w końcu jesień to nie tylko czas przemijania, ale i pięknego dojrzewania – w przyrodzie i w nas samych.

Urodzinowy czas wdzięczności

Dzisiaj mam urodziny. Nie wiem, kiedy ten czas tak szybko minął, ale wiem jedno – w tym roku nie potrzebuję wielkich fajerwerków. Wystarczy mi cisza, parę bliskich dusz i moje zwierzaki.

Na zdjęciu możecie zobaczyć Rico – jednego z trzech moich futrzanych towarzyszy. Obok mnie zawsze są też jego koci bracia i Sisi – moja wierna sunia, która potrafi rozproszyć każdy cień smutku. Kiedy tak patrzę na ten kadr ze słonecznikami, mam wrażenie, że to cała metafora życia: koty i pies symbolizują codzienność, przyjaźń i ciepło domu, a słoneczniki – światło, nadzieję i siłę, by zawsze odwracać się ku słońcu, nawet jeśli niebo jest szare.

Moje urodziny to nie tylko kolejny rok w kalendarzu. To moment, w którym zatrzymuję się i myślę o tym, co mam – a naprawdę mam za co dziękować. Życie nauczyło mnie, że nawet jeśli wiele się traci, zawsze można znaleźć promień światła, który daje siłę.

A więc – ja, moje trzy koty, Sisi i bukiet słoneczników witamy nowy rok w moim życiu. 🌻 Oby był pełen prostych radości, mruczenia, merdania ogonem i chwil, które rozgrzewają serce.

Poranna niedzielna kawa

Niedzielny poranek ma w sobie coś wyjątkowego. Nie pędzi, nie pogania, nie stawia wymagań. Siadam z filiżanką kawy, patrzę na bukiet słoneczników w wazonie i myślę, że czasem naprawdę niewiele potrzeba, by poczuć spokój.

Słoneczniki w środku tygodnia

Czasem w zwykłym dniu zdarzają się cuda. Takie małe, ciche, ale tak bardzo znaczące. Dostałam bukiet słoneczników. Ogromny, pełen słońca w najpiękniejszym kolorze, który zawsze rozświetla moje myśli.

Nie było żadnej okazji. Nie było urodzin, imienin ani święta. Była po prostu… chęć, by powiedzieć „myślę o Tobie”. Tak, to zrobił on - ktoś, kto jest ze mną w radościach i w trudach, kto zna każdy zakamarek mojej duszy i wie, że słoneczniki to dla mnie coś więcej niż kwiaty.

Patrzyłam na te żółte płatki i pomyślałam, jak niezwykłe są gesty, które mówią więcej niż słowa. Gesty, które zostają w sercu na długo. Bo czasem nie trzeba wielkich słów, wielkich deklaracji - wystarczy jeden bukiet, jeden moment, jeden uśmiech.

Dziękuję Ci, że wiesz, jak sprawić, by zwykły dzień stał się wyjątkowy. Za pamięć, za serce, za to, że jesteś.

A ja… ja będę te słoneczniki obserwować długo. I czuć przy nich ciepło, które przynosi tylko prawdziwa bliskość.

Pomroki – kiedy mrok mówi więcej niż światło

Czasem książki przychodzą do nas w odpowiednim momencie. Tak było z Pomrokami Mariusza Kaniosa. Nie czytałam – bo na czytanie w papierze zwyczajnie brakuje mi ostatnio dnia – tylko słuchałam. I dobrze, bo głos Filipa Kosiora dodaje tej historii jeszcze większej głębi. On potrafi tak opowiadać, że nawet najciemniejsze strony stają się jeszcze bardziej realne.

Pomroki to nie jest lekka opowieść na poprawę humoru. To wejście w mrok – w ludzkie słabości, w to, co chowa się w zakamarkach duszy i umysłu. Nie da się jej słuchać „w tle”, bo zaraz coś wciąga, zatrzymuje i każe myśleć. A może właśnie o to chodzi w dobrej literaturze – żeby nie była tylko rozrywką, ale zostawiała echo w środku?

Słuchając, miałam poczucie, że ten mrok nie jest tylko literacką fikcją. Każdy z nas nosi w sobie jakieś cienie. Kanios o tym przypomina, ale nie zostawia czytelnika samego w ciemności – między wierszami tli się światło, że człowiek wciąż może wybierać.

Może właśnie dlatego tak mnie ta książka poruszyła. Bo oprócz kryminału, zagadki i zbrodni, to też lustro – takie, w które nie zawsze mamy odwagę spojrzeć. 

Już ją czuję w powietrzu…

Jeszcze kalendarz pokazuje lato, ale poranki mówią coś innego. Powietrze pachnie inaczej - chłodniej, świeżej, jakby ktoś dodał do niego nutę jabłek i dymu z pierwszych ognisk. Wieczory robią się krótsze, a ja zamiast otwierać okna, częściej sięgam po koc. I wiecie co? Kocham to.

Jestem niepoprawną jesieniarą. Dla mnie jesień to nie smutek, ale miękki sweter, kubek gorącej herbaty, książka, zapach pieczonych jabłek i to światło – złote, rozlewające się po wszystkim, jakby świat chciał się jeszcze raz wystroić przed zimą.

Czuję w sercu, że nadchodzi moja pora roku. Czas zwolnienia, zadumy i tych małych rytuałów, które sprawiają, że codzienność staje się piękniejsza.

A Wy – czujecie już jesień w powietrzu?