Kiedy sięgnęłam po „Langera”, myślałam, że to będzie kolejny mocny kryminał. A dostałam coś zupełnie innego - podróż w głąb człowieka, którego nie sposób polubić, ale też trudno od niego odwrócić wzrok. Piotr Langer nie wymaga opisu - tak zaczyna się książka. I to zdanie wystarczy, żeby poczuć niepokój. Bo jeśli ktoś nie wymaga opisu, to znaczy, że już coś o nim wiemy. Albo że autor chce, byśmy wcale go nie poznali - tylko zobaczyli w nim coś znacznie bliższego, niż byśmy chcieli przyznać.
Mróz wchodzi w psychikę człowieka, który przekroczył wszystkie granice. Pokazuje, że zło nie zawsze rodzi się nagle. Czasem dojrzewa latami, karmione obojętnością, brakiem czułości, chłodem. Nie usprawiedliwia, ale zmusza, by spojrzeć głębiej. Bo jeśli człowiek potrafi zniszczyć drugiego to skąd się w nim bierze ta potrzeba?
Z książki nie dowiemy się wszystkiego, ale wystarczy to, że potwory nie zawsze mają rogi. Czasem noszą dobrze skrojony garnitur i pewny uśmiech.
„Langer” to nie historia o zbrodni, ale o jej źródłach. To lustro, w którym odbija się pytanie: czy zło rodzi się w człowieku, czy w świecie, który go karmi?
Czy my – w codziennych słowach, gestach, braku obecności nie jesteśmy czasem początkiem czyjegoś mroku?
Nie czyta się tego łatwo. Są sceny brutalne, momenty odrzucające. Ale może właśnie o to chodzi, żeby przestać szukać w książkach tylko przyjemności, a zacząć szukać prawdy.
Choćby tej niewygodnej.
Po lekturze zostało mi jedno zdanie w głowie: Zło nie rodzi się w ciemności. Czasem dojrzewa w świetle dnia, wśród ludzi, którzy nie patrzą zbyt uważnie.
I myślę, że właśnie dlatego warto przeczytać „Langera”. Nie dla rozrywki, ale żeby zrozumieć, jak cienka bywa granica między „nigdy bym tak nie zrobiła” a „nie wiem, czy potrafiłabym inaczej”.
A Ty?
Czy kiedykolwiek spotkałaś kogoś, kto był zbyt spokojny, zbyt idealny - aż coś w środku szeptało: coś tu nie gra?
Komentarze
Prześlij komentarz
Pozostaw po sobie ślad :) Będę wdzięczna :)