Czego nauczyła mnie wieś, mieszkając w mieście?
Urodziłam się i wychowałam w Toruniu. Miasto było moim światem - znajome ulice, szkoła, tramwaje, zapach pierników i dźwięk hejnału z wieży Ratusza. A jednak od dziecka marzyłam o czymś innym. O ciszy, przestrzeni, śpiewie koguta o świcie i tej magicznej prostocie życia na wsi. To marzenie się spełniło - zamieszkałam na wsi i odkryłam, że to był mój żywioł. Tam nauczyłam się patrzeć na świat spokojniej, uważniej i… z większym dystansem. Ale los sprawił, że znów wróciłam do miasta. I choć wokół mnie więcej betonu niż pól, wieś została we mnie na zawsze. I wiecie co? Te doświadczenia bardzo się w mieście przydają.
Na wsi człowiek szybko rozumie, że nic nie przyspieszy - marchewka urośnie, kiedy będzie chciała. W mieście ta lekcja działa w kolejkach, na czerwonym świetle czy w korku.
Na wsi ławka pod domem i kubek herbaty smakowały jak luksus. W mieście mam balkon i doniczkę bazylii - i to mi w zupełności wystarczy.
Wieś nauczyła mnie kombinowania: jak coś się zepsuło, trzeba było wymyślić sposób, żeby działało. Dziś w mieście też nie lecę od razu do sklepu - najpierw sprawdzam, czy da się poradzić inaczej. Da się. Prawie zawsze.
Na wsi sąsiedzi wiedzieli o mnie wszystko. W mieście niby jest bardziej anonimowo, ale dzięki tamtemu doświadczeniu nie mam problemu, żeby się uśmiechnąć czy zagadać. Czasem zwykłe „dzień dobry” robi dzień lepszym - i dla mnie, i dla kogoś obok.
Wieś to natura na wyciągnięcie ręki. W mieście trzeba jej trochę poszukać - w parku, na balkonie, w ćwierkaniu wróbli między blokami. Ale wiejska wrażliwość sprawia, że widzę te małe cuda i dzięki nim miasto nie jest tylko szare.
Czy tęsknię za wsią? Bardzo. Ale wiem jedno: choć adres mam miejski, w sercu wciąż noszę wieś. Bo to nie tylko miejsce - to sposób patrzenia na życie.
A Wy? Czy macie w sobie kawałek miejsca, które zostało z Wami na zawsze, choć dziś żyjecie gdzie indziej?
Komentarze
Prześlij komentarz
Pozostaw po sobie ślad :) Będę wdzięczna :)