Żelazowa Wola - między słowem a milczeniem
Żelazowa Wola nie była tylko miejscem. Była chwilą. Taką, którą zabieram ze sobą - żeby przypominała, że w codziennym hałasie też da się usłyszeć muzykę.
Sunflower Zadumana to miejsce, w którym dzielę się tym, co ważne i bliskie sercu. Codzienne życie, drobne radości, rękodzieło i moje przemyślenia splatają się tu z refleksjami nad przeszłością i tym, co tu i teraz. Blog powstał z miłości do prostych chwil, które uczą, bawią i inspirują – teraz w nowej odsłonie, bardziej zadumanej i osobistej. 💛
Żelazowa Wola nie była tylko miejscem. Była chwilą. Taką, którą zabieram ze sobą - żeby przypominała, że w codziennym hałasie też da się usłyszeć muzykę.
Urodziłam się i wychowałam w Toruniu. Miasto było moim światem - znajome ulice, szkoła, tramwaje, zapach pierników i dźwięk hejnału z wieży Ratusza. A jednak od dziecka marzyłam o czymś innym. O ciszy, przestrzeni, śpiewie koguta o świcie i tej magicznej prostocie życia na wsi. To marzenie się spełniło - zamieszkałam na wsi i odkryłam, że to był mój żywioł. Tam nauczyłam się patrzeć na świat spokojniej, uważniej i… z większym dystansem. Ale los sprawił, że znów wróciłam do miasta. I choć wokół mnie więcej betonu niż pól, wieś została we mnie na zawsze. I wiecie co? Te doświadczenia bardzo się w mieście przydają.
Na wsi człowiek szybko rozumie, że nic nie przyspieszy - marchewka urośnie, kiedy będzie chciała. W mieście ta lekcja działa w kolejkach, na czerwonym świetle czy w korku.
Na wsi ławka pod domem i kubek herbaty smakowały jak luksus. W mieście mam balkon i doniczkę bazylii - i to mi w zupełności wystarczy.
Wieś nauczyła mnie kombinowania: jak coś się zepsuło, trzeba było wymyślić sposób, żeby działało. Dziś w mieście też nie lecę od razu do sklepu - najpierw sprawdzam, czy da się poradzić inaczej. Da się. Prawie zawsze.
Na wsi sąsiedzi wiedzieli o mnie wszystko. W mieście niby jest bardziej anonimowo, ale dzięki tamtemu doświadczeniu nie mam problemu, żeby się uśmiechnąć czy zagadać. Czasem zwykłe „dzień dobry” robi dzień lepszym - i dla mnie, i dla kogoś obok.
Wieś to natura na wyciągnięcie ręki. W mieście trzeba jej trochę poszukać - w parku, na balkonie, w ćwierkaniu wróbli między blokami. Ale wiejska wrażliwość sprawia, że widzę te małe cuda i dzięki nim miasto nie jest tylko szare.
Czy tęsknię za wsią? Bardzo. Ale wiem jedno: choć adres mam miejski, w sercu wciąż noszę wieś. Bo to nie tylko miejsce - to sposób patrzenia na życie.
A Wy? Czy macie w sobie kawałek miejsca, które zostało z Wami na zawsze, choć dziś żyjecie gdzie indziej?
Hej Kochani. Ostatnio dostałam komentarz od jednej z Was, który długo krążył w mojej głowie. Napisała, że Sunflower powinien wrócić do korzeni… i wiecie co? Ma rację. To właśnie ten komentarz sprawił, że postanowiłam przyjrzeć się blogowi i trochę go odświeżyć.
Sunflower powstał, kiedy mieszkałam na wsi. Tam, wśród pól, zwierząt i porannych mgieł, powstawały moje pierwsze wpisy, prosto z serca i codzienności. Dziś moje życie wygląda inaczej. Mieszkam w mieście, moje dni są szybsze, ale wciąż chcę dzielić się z Wami tym, co ważne, co cieszy, bawi albo zmusza do myślenia. Dlatego Sunflower trochę się zmienia, ale spokojnie, korzenie zostają. Wspomnienia z wsi, rękodzieło, moje małe radości i refleksje - wszystko to, co tworzyło duszę tego bloga, nadal będzie tu obecne.
Nowa koncepcja to po prostu ja teraz, tu i teraz, w mieście. Będą moje myśli, codzienne chwile, twórcze projekty i krótkie opowieści z życia. Wszystko w moim stylu - z humorem, ciepłem i odrobiną nostalgii. Chcę, żebyście czuli się tu jak u mnie w pokoju, przy kubku herbaty, kiedy rozmawiamy o tym, co naprawdę ważne. I mam nadzieję, że zostaniecie ze mną w tej nowej odsłonie Sunflower.
Dziękuję, że jesteście – i że mogę to wszystko pisać dla Was.
Wasza - Sunflower 🌻
Lipodemia to wciąż mało znana choroba, a wokół niej narosło wiele nieporozumień. Często osoby zmagające się z tym schorzeniem spotykają się z błędnymi przekonaniami, które zamiast pomagać - ranią i utrudniają szukanie wsparcia. Dziś chcę obalić 5 najpopularniejszych mitów o lipodemii.
Prawda: Lipodemia to choroba tkanki tłuszczowej, która nie reaguje na dietę ani ćwiczenia. Mimo odchudzania nogi i inne partie ciała mogą pozostawać opuchnięte i bolesne.
Prawda: Ból związany z lipodemią wynika z patologicznych zmian w tkance tłuszczowej i naczyń limfatycznych. Aktywność fizyczna jest ważna, ale nie rozwiązuje przyczyny dolegliwości.
Prawda: Lipodemia ma podłoże genetyczne i hormonalne. Styl życia nie jest przyczyną choroby, choć zdrowa dieta i aktywność mogą pomóc w poprawie samopoczucia.
Prawda: Lipodemia to przewlekła choroba, a nie cecha estetyczna. Charakterystyczna jest symetryczna opuchlizna nóg (czasem ramion), ból, siniaki i trudność w redukcji tkanki tłuszczowej.
Prawda: Choć lipodemia jest przewlekła i nie można jej całkowicie wyleczyć, wczesna diagnoza pozwala na wdrożenie terapii łagodzącej objawy i spowalniającej postęp choroby.
Edukacja to pierwszy krok do akceptacji i odpowiedniej pomocy. Jeśli podejrzewasz u siebie lipodemię, nie ignoruj objawów i szukaj wsparcia u specjalistów.
Wyobraź sobie poranek, kiedy zamiast przewijać zawartość smartfona, otwierasz pustą kartkę i zaczynasz kreować własny świat. To moment, w którym każda linijka staje się eksploracją nieodkrytych obszarów Twojej wyobraźni. Kreatywność nie musi być czymś zarezerwowanym dla artystów - wystarczy odrobina odwagi, aby sięgnąć po pióro i pozwolić myślom swobodnie płynąć. Journaling to narzędzie, które nie tylko zapisuje Twoje myśli, ale otwiera drzwi do nowych możliwości, inspiracji i wewnętrznego potencjału. W tym wpisie odkryjesz siedem sprawdzonych technik, które pomogą Ci przełamać bariery, odblokować kreatywność i nadać Twoim zapiskom nowy, nieoczekiwany wymiar. Każda metoda to jak mały eksperyment - okazja, by spojrzeć na codzienność z zupełnie innej perspektywy.
Zacznij od prostego ćwiczenia: ustaw timer na 10 minut i pisz bez przerwy, nie zatrzymując się na poprawki ani autocenzurę. Pozwól, aby strumień myśli nagle przelewał się na papier. To doskonały sposób, aby oczyszczać umysł i przełamać blokady twórcze.
Wyciągnij kartkę i narysuj centralny punkt - może to być Twoje marzenie, cel lub temat, który chcesz zgłębić. Następnie, rozbuduj mapę, dodając gałęzie z towarzyszącymi myślami, inspiracjami i skojarzeniami. Ta wizualna technika pomaga lepiej zrozumieć zależności między pomysłami i stwarza przestrzeń do twórczych skojarzeń.
Czasem jedno zdjęcie mówi więcej niż tysiąc słów. Dodaj do swojego dziennika wycinki z magazynów, rysunki, zdjęcia lub nawet drobne doodle. Łączenie słów z obrazem to doskonały sposób na wizualizację swoich marzeń i uczuć, a efekt kreatywnej mozaiki może być naprawdę inspirujący.
Stwórz listę małych rzeczy, które codziennie dodają blasku Twojemu życiu. Może to być ulubiony zapach, dźwięk, smak, a nawet chwilowa emocja. Prowadzenie takiej listy pomaga docenić codzienne cuda, a jednocześnie otwiera umysł na nowe, kreatywne skojarzenia.
Zadaj sobie kilka głębokich pytań, takich jak: „Co tak naprawdę mnie inspiruje?”, „Jakie historie niesie moje serce?” lub „Jak mogę zmienić swoje życie już dziś?” Odpowiedzi zapisz swobodnie, pozwalając, aby każda myśl prowadziła do kolejnej. Sztuka zadawania pytań to doskonały sposób na otwarcie umysłu i eksplorację własnych pragnień.
Czasem warto po prostu wylać swoje uczucia na papier. Opisz, co czujesz - bez owijania w bawełnę, bez oceniania. Takie notatki to nie tylko forma ekspresji, ale też okazja do zrozumienia i przetworzenia emocji, co często prowadzi do nowych, nieoczekiwanych inspiracji.
Co tydzień wypróbuj coś nowego - napisz dziennik w formie listu do siebie, stwórz wiersz, albo opowiedz historię w formie dialogu. Eksperymentowanie z różnymi stylami pozwala odkrywać, która forma najlepiej rezonuje z Twoją duszą, i sprawia, że każdy zapisową staje się fascynującą przygodą.
Dziennik to przestrzeń bez granic - miejsce, gdzie Twoje marzenia, refleksje i niezliczone myśli mogą nabierać kształtu. Eksperymentuj z powyższymi technikami, próbując raz po raz nowych form wyrazu. Każdy zapis to krok w stronę poznania siebie i odkrycia potencjału, o którym być może nie miałeś wcześniej pojęcia. Pamiętaj, że kreatywność nie zna ograniczeń - wystarczy tylko odrobina odwagi, aby każdy dzień stał się Twoim osobistym arcydziełem.
Wyciągnij pióro i pozwól, by kreatywność zaczęła mówić własnym językiem. Podziel się w komentarzach swoimi doświadczeniami i odkryciami - kto wie, może to właśnie Twoja historia zainspiruje kogoś innego do rozpoczęcia własnej przygody z journalingiem?
Czas na eksperymenty na papierze. Czas odkryć nowe źródła kreatywności!
Są książki, które czytasz dla czystej rozrywki. A są takie, które niepostrzeżenie wyciągają cię z fotela i każą wstrzymać oddech, bo nie wiesz, co za chwilę się wydarzy. „Dobry człowiek” Mariusza Kaniosa właśnie tak działa. Nie będę zdradzać fabuły, bo u Kaniosa połowa frajdy to odkrywanie, że to, co wydaje się oczywiste, po kilku stronach wywraca się do góry nogami. Ale powiem tyle: to trzeci tom i widać, że autor zna swoich bohaterów tak dobrze, że mógłby z nimi pić poranną kawę.
Tu nie ma przypadkowych tropów ani szczęścia w stylu „a tu nagle znalazłem dowód pod kanapą”. Bohater nie odpuszcza, dopóki nie doprowadzi sprawy do końca. Czasem wygląda to jak działanie wbrew logice, ale właśnie to nadaje mu ludzkiego wymiaru. Najbardziej wciąga to, że „Dobry człowiek” pokazuje, jak cienka jest granica między wymierzaniem sprawiedliwości a osobistą obsesją. Czytasz i nagle orientujesz się, że kibicujesz wyborom, które wcale nie są krystaliczne moralnie. To ten moment, gdy w zwykły dzień nagle odkrywasz w sobie pragnienie zemsty - choć wiesz, że to nie skończy się dobrze.
Podoba mi się, że Kanios nie idzie w przesadny dramat ani moralizatorstwo. Dostajemy historię, w której napięcie rośnie z każdą stroną, a zakończenie… no cóż, zostawi cię z uczuciem lekkiego niedosytu i pytaniem: „To już?!”.
„Dobry człowiek” to książka dla tych, którzy lubią kryminały inteligentne, trochę mroczne, ale podszyte tym, co najgorsze i najlepsze w człowieku. Po lekturze miałam ochotę zacząć całą serię od początku.
Jeszcze kilka dni temu myślałam, że po prostu taka już jestem. Grubsze nogi, których nic nie rusza, siniaki nie wiadomo skąd, ból, zmęczenie i wieczorna opuchlizna. I ciągłe poczucie, że coś jest ze mną nie tak. Nie raz słyszałam: „Wystarczy trochę schudnąć”; „Ruszaj się więcej”; „To genetyka, nic z tym nie zrobisz”; „Każda kobieta ma takie nogi”. I wiesz co? Uwierzyłam. A potem zobaczyłam zdjęcia.
Ból i uczucie ciężkości
Tkanka tłuszczowa, która nie reaguje na dietę ani ruch
Siniaki od niczego
Opuchlizna wieczorem
I wtedy dotarło do mnie coś ważnego. Tonie jest moja wina. Nie jestem leniwa. Nie jem za dużo. Nie przesadzam. Po prostu mam lipodemię.
Dziś jestem dopiero na początku tej drogi. Uczę się, szukam rzetelnych informacji, czytam historie innych kobiet. I chcę się tym dzielić - tutaj, na blogu, na Instagramie, na Facebooku.
Może ktoś z Was zobaczy siebie w tym, co piszę. Może ktoś przeczyta i pierwszy raz pomyśli: hej, to nie musi być tylko moja wina. A może któraś z Was już przez to przeszła i będzie dla mnie wsparciem?
W kolejnym wpisie opowiem, czym dokładnie jest lipodemia, jak ją rozpoznać i dlaczego tak wiele kobiet przez lata nie ma pojęcia, że choruje.
Do zobaczenia - Sunflower
Kiedy zaczęłam keto, sądziłam, że największym wrogiem będzie sernik bez cukru i tęsknota za chlebem. A tu niespodzianka – walka toczy się o... elektrolity. Mam 54 lata. Przeszłam swoje – i życiowo, i zdrowotnie. Depresję mam na koncie (zaliczoną i zaleczoną). Teraz walczę o dobrą formę, święty spokój i zero skurczy łydek o 3 w nocy. Dlatego dziś bez ściemy – co biorę, po co, w jakiej formie i dlaczego akurat to działa.
1. Magnez – mój wieczorny anioł stróż
Na keto magnez ucieka z organizmu jak facet z odpowiedzialności. Więc trzeba go łapać i uzupełniać.Ashwagandha – na stres, na ludzi i na poniedziałki.
Omega-3 – dla mózgu i nastroju, żeby nie być potworem w kapciach.
Witamina D3 – bo słońce czasem się chowa, a ja nie chcę się chować razem z nim.
Zrobiłam sobie grafikę na telefon. Jeśli chcesz, znajdziesz ją w moich mediach społecznościowych. Albo daj znać – podeślę. Bo wiecie co? Nie chcę już tylko przetrwać. Chcę żyć – dobrze, świadomie i... bez skurczu w łydce.
A Ty? Co suplementujesz po 50-tce? Masz swoje patenty na keto i pogodę ducha? Daj znać w komentarzu albo na moim Instagramie @sunflower_umnienawsi
#keto #suplementacja #kobieta50plus #sunflowerblog #życiebezściemy #świadomaopieka
Sierpień to taki miesiąc na pograniczu. Lato jeszcze trwa, ale poranki już pachną jesienią. To dobry czas, żeby zatrzymać się na chwilę i zajrzeć w siebie. Poniżej podrzucam Ci 31 tematów do journalingu - możesz pisać codziennie, raz w tygodniu albo wtedy, gdy coś w Tobie szepnie: "zatrzymaj się". Nie musisz mieć pięknego notesu. Nie musisz mieć idealnego nastroju. Wystarczy, że masz siebie.
Czego potrzebuję od sierpnia?
Co w lipcu mnie zaskoczyło?
Moja ulubiona letnia chwila z dzieciństwa.
Jak dbam o swoje ciało w upalne dni?
Co mnie ostatnio ucieszyło bardziej, niż się spodziewałam?
Moja relacja z odpoczynkiem – jaka jest naprawdę?
5 rzeczy, które sprawiają, że czuję się sobą.
Kiedy ostatni raz poczułam się lekko?
Co chcę zostawić za sobą przed jesienią?
Czego się boję, ale chcę spróbować?
Moja codzienność – jaka jest, a jaka bym chciała, żeby była?
Co robię tylko latem?
Jakie dźwięki kojarzą mi się z sierpniem?
Miejsce, do którego chcę wracać – i dlaczego.
Moje emocje w skali pogody – dziś jestem jak…
Komu chciałabym coś powiedzieć, ale wciąż milczę?
Co daje mi poczucie bezpieczeństwa?
Małe rzeczy, które ostatnio doceniłam.
Czego potrzebuje moja dusza?
Moja definicja wolności.
Jak wyglądałby mój idealny dzień?
Czego uczy mnie cisza?
Co w sobie lubię, choć kiedyś to ukrywałam?
Jakie mam dziś potrzeby – emocjonalne, fizyczne, duchowe?
Gdybym mogła coś sobie obiecać – co by to było?
Co mnie ostatnio rozczarowało – i co z tym zrobiłam?
Moja relacja z naturą – jak ją pielęgnuję?
Jakie myśli noszę codziennie, choć już mi nie służą?
Co mnie koi?
Kim byłam rok temu, a kim jestem dziś?
Czego chcę od września?
Możesz pisać jednym zdaniem. Możesz napisać list, modlitwę, skargę do nieba albo wiersz. Możesz też po prostu usiąść z herbatą i pomyśleć nad pytaniem. Nie chodzi o formę. Chodzi o spotkanie ze sobą. Jeśli któryś temat szczególnie Cię poruszy – podziel się nim w komentarzu lub w wiadomości. Będzie mi miło wiedzieć, że piszemy razem.