Nie jestem już tą samą kobietą. I dobrze
Ale w pewnym momencie ten mechanizm się wyczerpał. Scrollowanie nie koiło już niczego. Przeciwnie – po każdej godzinie w telefonie było tylko bardziej pusto. Więcej porównań. Więcej „dlaczego nie ja”. Więcej ciszy po zgaszeniu ekranu.
I wtedy – zupełnie nie heroicznym gestem, tylko małym zmęczonym ruchem – zaczęłam patrzeć.
Nie na idealne zdjęcia innych. Na świat wokół. Na to, co mam: własny oddech, nowe miejsce, jedno drzewo za oknem, ciszę, która nie boli już tak jak wcześniej. Zaczęłam patrzeć na siebie. Taką, jaka jestem – obolałą, ale żywą. Wrażliwą. Silniejszą, niż myślałam.
Zamieniłam scrollowanie na spacer. Przesuwanie palcem – na trzymanie kubka ciepłej herbaty. Komentarze – na kilka słów w dzienniku. I wiesz co? To nie zrobiło z mojego życia cudu. Ale zaczęłam w nim być. Naprawdę. Nie tylko obserwatorką cudzych historii.
Dziś nie mam pięknego domu, mam wynajęte mieszkanie i święty spokój. Mam siebie. I nie chcę już tego przegapiać, gapiąc się w cudze życie.
Jeśli jesteś gdzieś na tej samej drodze – ściskam Cię. Jesteś wystarczająca. Już teraz.
Komentarze
Prześlij komentarz
Pozostaw po sobie ślad :) Będę wdzięczna :)